niedziela, 9 lutego 2014

one.

Po chwili zjawiły się służby ratownicze. Odsunęli mnie od niej. Masaż serca, a nawet defibrylator nie pomogły... Patrzyłam jak jej ciało unosi się i opada pod wpływem prądu. Niestety, było już za późno...

 - Czas zgonu 23.01 - rzucił jeden z nich i zajął się formalnościami - Ty się nazywasz? - spytał mnie
 - Eliza. Eliza Wasikowska.
 - Wasikowska... Najszczersze kondolencje. Naprawdę, zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy...
 - Nie musi mi pan już tego tłumaczyć! - krzyknęłam i pobiegłam do pokoju, trzaskając drzwiami
Nie mogłam już na to patrzyć. Wzięłam do ręki torbę, spakowałam większość rzeczy, zarzuciłam kurtkę i wybiegłam z mieszkania. Skierowałam się na przystanek, oddalony o 10 minut od kamienicy. Usiadłam na ławce i zaczęłam myśleć. Myśleć, gdzie mogę wyjechać. Nie mogę tu żyć. Zbyt wiele wspomnień, emocji...
Bez wahania postanowiłam wsiąść do właśnie nadjeżdżającego autobusu do Zakopanego. Nie byłam pewna czy wujek Łukasz ucieszy się z tej wizyty.
Zapłaciłam kierowcy i usiadłam na jednym z wolnych miejsc.  Ruszałam w długą trasę, w końcu 2 godziny to kawał drogi. Postanowiłam chwilkę odpocząć, zamykając oczy na kilka minut. Nagle z tego 'stanu' wyrwał mnie męski głos. Ujrzałam chłopaka, może 2-3 lata starszego, o ciemnych, blond włosach.
 - Przepraszam, mogę się dosiąść? - spytał niebieskooki
 - Tak, jasne. Siadaj. - powiedziałam i wzięłam torebkę z siedzenia obok
 - Dzięki.
Całą drogę przegadaliśmy na przeróżne tematy. Jednak nie zdradził mi swojego imienia... Na miejsce dotarliśmy około 2 nad ranem. Tajemniczy chłopak pomógł mi wynieść torbę.
 - Dziękuję - zarumieniłam się
 - Miło było cię poznać. To do zobaczenia. - powiedział odchodząc
 - Może... - uśmiechnęłam się mimowolnie

Wujek nie mieszkał daleko. Zaledwie 10 minut stąd. Szłam ciągnąc torbę i modląc się w duchu, żeby nikt mnie nie napadł. W końcu nie jest zbyt wczesna pora. W domu wujka świeciło się światło.
 - Chyba mamy tu jakiegoś nocnego marka... - pomyślałam
Skradłam się do drzwi i delikatnie zapukałam. Wiedziałam, że Mela na pewno już śpi, więc wolałam jej nie budzić.
 - Eliza? Co ty tu robisz? - spytała ciocia - Wchodź szybko! Zmarznięta jesteś, zrobię ci herbatkę.
 - Dź..dziękuję - wydukałam i ściągnęłam kurtkę oraz obuwie
 - Co jest przyczyną twojej wizyty? Oczywiście, jesteś tu zawsze mile widziana. - podała mi kubek z gorącym napojem
 - Tata.. Miał wypadek. A mama podcięła żyły i... - pokręciłam głową zalewając się łzami
 - Moje biedactwo! - przytuliła mnie - Pamiętaj, że możesz na nas liczyć i zostać na ile zechcesz.
 Ja tylko uśmiechnęłam się niemo, ściskając ją mocniej.
 - Wyglądasz na zmęczoną.. - zaprowadziła mnie do pokoju gościnnego - Wiesz gdzie co jest, jakby coś, jestem na górze. Śpij dobrze aniołku.
 - Dobranoc ciociu - szepnęłam i nawet nie przebierając się, położyłam się na łóżku. Szybko odpłynęłam w krainę Morfeusza.


~~Next Day~~
Obudziłam się około 8 rano. Zwlokłam się z łóżka i wybrałam ciuchy. Udałam się do łazienki. Wzięłam długi prysznic. Zawsze tak robię, gdy jest mi smutno czy źle. Ciepłe kropelki wody spływały po moim ciele, aż dostałam gęsiej skórki. Nie chciałam wychodzić, jednak ileż można siedzieć pod prysznicem? Otuliłam się ręcznikiem i przykucnęłam na włochatym dywaniku. Nie chciałam myśleć o wczoraj, chodź cały czas miałam przed oczami obraz mamy... Ubrałam się szybko i poszłam do jadalni, gdzie czekali już wujek, ciocia oraz Amelka.
 - Elizka! - krzyknęła dziewczynka i rzuciła mi się w ramiona
 - Cześć maluchu. Jak się spało?
 - Super. Wiesz, że dostałam od tatusia super prezent?
 - Wow, a jaki?
 - Powiem ci później! - ściszyła ton
 - Dobrze - odstawiłam ją i zajęłam miejsce przy stole.
 - Wzięłaś ze sobą aparat - spytał wujek
 - Tak, prawie nigdzie się bez niego nie ruszam! A o co chodzi?
 - Wiesz.. Potrzebuję fotografa na dzisiejszy trening i różne inne wydarzenia. Od razu pomyślałem o tobie. Zgodzisz się?
 - Jasne! - uśmiechnęłam się i przytuliłam mężczyznę
 - Bądź gotowa punkt 9!
 - Tak jest! - zaśmiałam się i dokończyłam smarowanie kanapki


------------------------------------------------------------------------

I jak wrażenia? Myślałam, że nie dodam tego tak szybko, a tu proszę :D Jak sądzicie, kim jest tajemniczy chłopak z autobusu? ^^ Pochwalcie się przemyśleniami w komentarzach x

Prologue

Godzina 22.

   Czarna honda przemierza jedną z wielu ciemnych i krętych uliczek Krakowa. Nagle zza rogu pojawia się drugi samochód. Kieruje się na drugi pas i... ciemność. Widać już tylko ciemność.

~*~

Godzina 22.30
PERSPEKTYWA ELIZY:

Leżałam spokojnie na łóżku pochłonięta lekturą nowej książki, którą dostałam na urodziny. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu domowego.
 - Mamo odbierz! - krzyknęłam, lecz nie usłyszałam odpowiedzi
Podeszłam więc na palcach do salonu i sama odebrałam.
 - Halo?
 - Dobry wieczór. Czy jest pani spokrewniona z panem Tadeuszem Wasikowskim? - usłyszałam ciężki, męski głos
 - Tak, to mój ojciec. A o co chodzi?
 - Miał wypadek. Niestety... Przykro mi.
 - Co?! To niemożliwe! Boże... Dlaczego akurat on?! - krzyczałam
Łzy potokami spływały po moich policzkach. Matka od razu pojawiła się w pokoju.
 - Dziecko, co się stało? - przeraziła się
 - Tata... Tata nie żyje. - wydusiłam z siebie, a kobieta osłupiała
Pobiegłam szybko do pokoju, rzucając się z impetem na łóżko. Poduszka była cała brudna od mojego tuszu . Podkuliłam nogi i spoglądnęłam na ścianę, na której wisiały nasze zdjęcia. Moja pierwsza wizyta w Zakopanem, wspinaczki na Gubałówkę i Giewont... To były cudowne czasy. Nie mogłam uwierzyć, że taty już tu nie ma. Ale w duchu wiedziałam, że z góry będzie nade mną czuwał.
 Nagle usłyszałam huk. Dochodził prawdopodobnie z łazienki. Otworzyłam drzwi od pomieszczenia  i zobaczyłam zakrwawioną mamę na podłodze, z pudełkiem po lekach i żyletką w ręce. Jeszcze tego brakowało...
 - Nie! Nie możesz mnie zostawić! Nie teraz! Mamo, proszę!- dukałam przez łzy - Pomóżcie mi!
Po chwili usłyszałam walenie w drzwi. Ujrzałam w nich panią Czajkę z naprzeciwka. Kamień spadł mi z serca, bowiem była pielęgniarką.
 - Eliza, co tu się dzieje? Pół kamienicy już nie śpi!
 - Mama wzięła jakieś leki.. i podcięła żyły.. Nie reaguje.
 - Zadzwoń szybko na pogotowie i przynieś mi apteczkę. Ja sprawdzę puls - powiedziała starsza pani
Jak na swój wiek miała świetną kondycję. Wykonałam jej polecenie i zajęłam się opatrywaniem nadgarstków.
 - Puls nie wyczuwalny. Ula, coś ty najlepszego zrobiła...